— Nie rób sobie żartów. Nie zapłacę tyle.
Młody mężczyzna wstał w końcu od stołu i zostawiając niedopity kufel piwa za sobą, chwiejnym krokiem przeszedł salę, wychodząc z zaśmierdłego baru. A kiedy orzeźwiający powiew morskiej bryzy buchnął wprost w czerwoną i kompletnie pijaną twarz Kirsyna, ten poczuł chwilową ulgę. Z półprzytomną jasnością umysłu, wyciągnął z kieszeni obitą papierośnicę i jedną fajkę wsunął za ucho, a drugą do ust. Popalając niespiesznie, Indelan rozejrzał się dookoła, podziwiając mętny i chwiejny pejzaż nocnego Husaviku, w trakcie, kiedy jego nieprzytomne myśli cały czas krążyły dookoła mapy.
Kirsyn w końcu zdeptał papierosa pod podeszwą buta, wrócił do gospody i za pazuchy wyciągnął kabzę, którą nieuważnie rzucił na stół. Z sakwy wysypały się złote dalary, a stary pirat spojrzał na młodego bluźniercę z przebiegłym uśmiechem.
Wtedy zapewne jeszcze nie wiedział, że ćwierć z trzystu monet była fałszywa, tak samo, jak Kirsyn nie wiedział, ilu problemów przysporzy mu stara, podarta mapa.
•• ● ••
Gruba warstwa śniegu skrzypiała pod ciężkim uciskiem skórzanych butów Indelana, kiedy ten w samym środku potężnej zamieci bezsilnie pokonywał lodowe pustkowie Mavalio. Jego obmarzłe ciało chorowicie kołysało się na wietrze i z każdym krokiem tracił nadzieje, tak samo, jak parę godzin temu stracił kierunek oraz kompas.
Oziębła skóra Meldruńczyka, kąsana trzydziestopięciostopniowym mrozem przybrała kolor świńskiego różu, a jego czarne i grube brwi oraz gęste rzęsy pokryły się białą warstwą delikatnego szronu, sprawiając, że z każdą chwilą widział coraz mniej. Pomimo opasłych skór i pękatych futer nabytych na targach w Dalir, Kirsyn z każdym kolejnym krokiem kostniał z zimna i w tamtej chwili nieprzytomnie obawiał się, że nigdy nie odnajdzie ani Atley, ani drogi do domu.
Kiedy zamieć wezbrała na sile, a cały pejzaż zawirował w różnych odcieniach bieli, zmarznięty śnieg z cichym łoskotem osunął się pod stopami młodego złodzieja, a jego półprzytomne ciało ześlizgnęło się w ostrą skarpę, obijając o nierówną powierzchnię bruzdowatego lodowca. Poturbowany młodzieniec na drżących ramionach spróbował wstać z oblodzonego kamienia, tylko po to, by znów runąć na ziemię i bezsilnie syknąć ciche: "kurwa" ze spierzchniętych i zmrożonych ust.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz