Gdy tylko na nią zerknął, zrozumiał dlaczego.
Choć gabarytowo, przypominała ludzką kobietę (była o wiele niższa i drobniejsza od Nenetla), to od normalnych istot odróżniało ją ciało, od pasa w dół. Długie, gibkie, pokryte łuską, gładkie.
Miał przed sobą kogoś podobnego do siebie.
Kobieta, na którą patrzył miała azjatyckie rysy twarzy i krótkie, otulający nieco pulchną twarz, włosy. Nenetl słyszał o innych klanach meduz i wężoludzi. Steno i Euriale. Mogła należeć, do któregoś z nich. Którykolwiek by to nie był, Tziquin westchnął jedynie, nie widywał za często podobnych mu sobie.
Mogła pomóc, przewrócił oczami. Co ona mogła wiedzieć o wężach, a szczególnie takim, którego on słuchał.
— Mimo to, podsłuchałaś, matka nie nauczyła cię, że to niegrzecznie? — fuknął.
— Mimo to, podsłuchałaś, matka nie nauczyła cię, że to niegrzecznie? — fuknął.
Przeczesał długie, białe włosy. Zastanawiając się, czy w ogóle podejmować temat.
— Z którego klanu jesteś? Steno czy Euriale? — spytał ostatecznie, chcąc dowiedzieć się, czy nieznajoma jest w jakiekolwiek sposób z nim spokrewniona, nawet przez rozrzedzoną pokoleniami krew.
— Z którego klanu jesteś? Steno czy Euriale? — spytał ostatecznie, chcąc dowiedzieć się, czy nieznajoma jest w jakiekolwiek sposób z nim spokrewniona, nawet przez rozrzedzoną pokoleniami krew.
Wydawała się mimo wszystko znajoma, w końcu była gadem. Nenetl nie miał żadnego punktu zaczepienia, nie wiedział gdzie właściwie szukać matki, mógł więc polegać jedynie na domysłach i szczątkowych informacjach.
Westchnął i przeczesał włosy, trudno. Przed wyruszeniem w drogę, nie miał zamiaru spoufalać się z ludźmi.
— Słuchaj, szukam konkretnego węża, a raczej, wężycy. Dużej, o ciele, pokrytą łuską jak u anakondy, z długimi gadami na głowie zamiast oczu, przyjaznymi oczami i chłodnymi dłońmi. Dawno temu straciliśmy kontakt, a ja chciałbym się dowiedzieć, czy wszystko jest w porządku. — Zgarnął pieniądze od sprzedawcy.
— Szczerze, wątpię byś wiedziała cokolwiek o niej.
Westchnął i przeczesał włosy, trudno. Przed wyruszeniem w drogę, nie miał zamiaru spoufalać się z ludźmi.
— Słuchaj, szukam konkretnego węża, a raczej, wężycy. Dużej, o ciele, pokrytą łuską jak u anakondy, z długimi gadami na głowie zamiast oczu, przyjaznymi oczami i chłodnymi dłońmi. Dawno temu straciliśmy kontakt, a ja chciałbym się dowiedzieć, czy wszystko jest w porządku. — Zgarnął pieniądze od sprzedawcy.
— Szczerze, wątpię byś wiedziała cokolwiek o niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz