Nikt spoza Tuldur nie przeżyje na Mavalio i nikt z Tuldur nie zdecydowałby się szukać Atley.
Mivien nie była jednak tym faktem szczególnie niepocieszona - głupota tych ludzi umniejszała jej pracy i obowiązkom, ponieważ zamiast wybić jeden po drugim, wystarczyło poczekać aż grupa zamieni się w zbiór ludzkich sopli, żeby potem ich tylko wynieść na powierzchnię, na pożarcie dzikim zwierzętom.
Zdesperowane gatunki zwierząt Tuldur, które ewolucyjnie przystosowały się do życia w dolinie Siedmiu Wiatrów, nie pogardziłyby żadnym rodzajem pożywienia.
❅
Mimo odporności na chłód i lód, na skórze Mivien pojawiła się gęsia skórka, a zimny dreszcz przebiegł przez jej kręgosłup. To nigdy nie był przejaw choroby czy mrozu, tylko znak czegoś niedobrego. W takich momentach aura Atley nagle się zmieniała, robiła się nerwowa, a spokojna jaskinia odcięta od mroźnych wiatrów, stawała się o wiele mniej bezpiecznym miejscem.
To sprawiło, że jak napięta strzała, Mivi wybiegła ze swojego domu w skale, z pełnym poczuciem obowiązku Strażniczki na ramieniu. Stanęła na stromych schodach, jej lodowe oczy omiotły ciemną jaskinię, a dreszcz pogłębił się, gdy razem ze śniegiem, który wpadł przez szczelinę, leżały zbite futra i skóry.
"Człowiek", pomyślała, i natychmiast rzuciła się do biegu, dzierżąc bliźniacze sztylety z Joarańskiej stali. Ostrożnie, lecz szybko, zbliżała się do intruza, a jej zdziwienie, jak i podejrzliwość rosły z każdym kolejnym metrem.
"Jeden człowiek? Tylko? To intruz, czy wpadł tutaj przez zamieć?", Isoyne pomyślała niepewnie i przy ostatnim metrze, przyjęła bojową pozycję, uważnie do niego podchodząc.
I wtedy to zobaczyła - młody mężczyzna, trupio blady z mroźnymi rumieńcami, sam jak palec i bez żadnej hołoty dookoła. Ten widok był tak abstrakcyjny, że schowała jeden sztylet do pochwy i kucnęła przy nim, aby zmieść śnieg z jego twarzy i odchylić grube skóry, w których od razu rozpoznała Dalirski styl.
Sama kiedyś widziała jak ludzie je noszą.
Gdy jego szyja była odsłonięta, Mivien ściągnęła cienką, czarną rękawiczkę i przyłożyła dwa palce do tętnicy szyjnej. Puls, choć słaby, był wyczuwalny i to właśnie wprowadziło ją w wielkie zakłopotanie.
Co powinna z nim zrobić? Uratować czy wynieść go na zamieć śnieżną Mavalio, by tam zamarzł i zmarł we śnie? To była niesamowicie skomplikowana decyzja, jako że do tej pory do Atley zaglądały tylko grupy poszukiwaczy, z intencjami brudniejszymi niż odpady. Ten jednak mężczyzna był młody, miał tylko jeden plecak i w dodatku był sam.
— Och, czcigodny Sau, wybacz mi. Przebacz mi to, co właśnie chcę zrobić i nie zsyłaj w niełaskę, jeśli konsekwencje okażą się tragiczne. — Cicha modlitwa opuściła jej usta i zaraz po tym szybko sięgnęła po linę, która była przywiązana do biodra mężczyzny, aby ciasno związać mu nią nadgarstki. Niezależnie od tego co chciała zrobić, nie miała pojęcia o intencjach przybysza, jego tożsamości czy motywach i celach - musiała się zabezpieczyć.
Gdy ten dziwny, młody człowiek był odpowiednio związany, Mivien przetransportowała go wraz z jego plecakiem do obszernej izby, która służyła jej dziennie za salon. Było to skromne pomieszczenie, wykute w skale, z grubym futrem na podłodze, drewnianymi meblami i szeroką czaszą, zajętą wiecznym smoczym ogniem boga Sau. Na tamtą chwilę, jej dom był bardzo skromny, jednak urządzony najprzytulniej w ramach szczupłych możliwości.
— Powinien żyć — mruknęła pod nosem i położyła go płasko na miękkim dywanie, tuż obok ognia, który ogrzewał całe pomieszczenie. Zaraz po tym, niezwłocznie rozpięła jego płaszcze i nie po to, żeby mógł się szybciej ogrzać, lecz żeby go przeszukać i zabrać wszystkie przedmioty, które mogłyby stanowić jakiekolwiek zagrożenie.
I gdy po pewnym czasie usiadła na łóżku, przedmioty z jego plecaka, który przeszukała i broń z paska leżały na podłodze, a zdradziecka mapa do Atley płonęła w boskim ogniu, Mivien coraz bardziej żałowała, że postanowiła go uratować. W tamtym momencie pozostało jej tylko poczekać aż się obudzi, o wszystko przepytać i zastanowić się, w jaki sposób go zabić, jeżeli przyszedł położyć swoje ciemne łapska na bogactwach południa.
💙💙💙
OdpowiedzUsuń