Mivien spojrzała na Indelana podejrzliwie, z zaciśniętymi ustami i bardzo niezadowoloną miną, ponieważ nawet jeśli nie chciała, nie mogła się z nim nie zgodzić. Niezależnie od tego, że była odporna na mróz, dzięki byciu magiem lodu, to jednak noc i zamieć były ponad nią.
Nie mówiąc już o zwierzętach, które żerowały nocą i nie były w żaden sposób przyjazne.
Chociaż część niej wolała dać się pożreć niż przenocować go w jej domu i jeszcze nakarmić. Tylko jakie miała wyjście, jeżeli ten podły człowiek był jej aż nadto potrzebny?
— Dobrze, wyruszymy z rana — mruknęła i z zawahaniem uścisnęła jego dłoń, spinając wszystkie mięśnie, jeśli chciałby ją w jakiś sposób pociągnąć, popchać lub zaatakować. —Tylko Kirsynie Indelanie, nie złam naszej umowy. — Popatrzyła na niego chłodno i puściła po tym jego dłoń, bez niedojrzałej zabawy o dominację, przez pokazanie kto ma mocniejszy uścisk. Następnie, zatrzasnęła drzwi wejściowe, i jako że nie miała do tego człowieka żadnego zaufania, raz jeszcze sprawiła, że pokryły się grubą warstwą lodu razem z kawałkiem ściany dookoła.
Nie tylko bała się, że mógłby uciec z sekretem Atley, bez wywiązania się z umowy, lecz także o to, że mogłoby mu przyjść do głowy, żeby wyjść i zaglądnąć tam, gdzie nie powinien, gdy będzie spała.
— Nie jestem pewna co do spędzenia nocy z tobą, ale rozgość się. I niczego nie dotykaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz