Kirsyn Indelan

    Co za badziew.
    Mężczyzna odłożył niewielką wazę na swoje miejsce i bąknął coś pod nosem zarówno z rozdrażnienia, jak i ze znudzenia. W mieszkaniu Mivien nie było niczego wartościowego, więc Kirsyn szybko zrezygnował z pomysłu kradzieży, a myśli o wzbogaceniu się na dobytku młodej wiedźmy zniknęły, zastąpione natrętnymi przekonaniami, że Mivien żyła w jakiś zupełnie nienaturalnych warunkach. W jej mieszkaniu nie było niczego sensownego: na półkach były tylko bibeloty, w szkatułkach same badziewia, a regały z książkami zawierały wyłącznie tomy, których nie przeczytałby nikt o zdrowych zmysłach.
    Indelan w czasie dogłębnej analizy cudzego mienia, zdążył wypalić trzy szlugi i zapewne paliłby dalej, gdyby nie ograniczała go raptownie malejąca ilość fajek w starej papierośnicy.
    Mieszkanie wkrótce wypełniło się głośnym trzaskiem drzwi, w których stronę Kirsyn rzucił się niemal pędem, ucieszony szczerze, że jego nuda miała właśnie dobiec końca. W zasadzie czuł się jak pies, uradowany z powrotu właściciela i choć ta myśl nie zaprzątała jego głowy dłużej, niż przez kilka sekund, Indelan wiedział, że jego zachowanie nie było do końca normalne. Szybko jednak uświadomił sobie, że w obecnej sytuacji nie było właściwie nic normalnego i ta teza stanowiła bardzo wygodną wymówkę, usprawiedliwiająca całokształt jego zachowania.
    Młodzieniec nie zadał sobie trudu, by zainteresować się stanem Mivien – kopnął tylko jej stopę, myśląc o tym geście, jak o jedynym słusznym sposobie zwrócenia na siebie jej uwagi.
     No cześć. Nie powinnaś mnie zostawiać bez uprzedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^