Idrissa Koroni

 Idrissa już od rana rozkładała nowy towar. Poprzedniego wieczora miała sporo klientów, od których wykupiła naprawdę niesamowite rzeczy, ale ich… cechy wymagały od niej zmiany wystroju wnętrza sklepu. Niektóre moce mogły się ze sobą ścierać, co doprowadziłoby do wielu niepożądanych wydarzeń w pobliżu lokalu. Niestety nie był on zbyt popularny. Na bolesnym doświadczeniu przekonała się, że tak naprawdę niewiele osób wie, jak dużą wartość mają przedmioty po przodkach i ich wsparcie w dalszej drodze życia. Duchy były wściekłe i zarzucały ją wieloma prośbami i uwagami, żeby zrobiła cokolwiek, co zmieniłoby myślenie ich potomków. Tylko ona nie mogła zmuszać do powrotu do tradycji, to byłoby sztuczne. Jeśli ktoś nie wierzył, że to miało znaczenie, żadne słowa by go do tego nie przekonały. To musiało wyjść naturalnie… Dlatego to ona dbała o te drobiazgi najlepiej jak umiała.
Zegar zadzwonił, że przyszła pora na odwiedziny u klienta, z którym rozmawiała kilka godzin wcześniej. Poprosił ją o sprawdzenie, czy na jego domu nie ciążyła klątwa. Idrissa już wcześniej zauważyła, że coś było nie tak z tym budynkiem, ale najwyraźniej żona mężczyzna musiała bardzo poważnie ucierpieć w nieszczęśliwym wypadku, żeby poprosić o pomoc. Wcześniej miał zbyt wygórowane ego, żeby liczyć na wsparcie jakiejś niewidomej kobiety. Uważał, że ktoś niepełnosprawny nie jest w stanie nic zrobić w sprawie jego domu, a teraz łapał się desperackich działań, żeby ich dzieci nie ucierpiały. Idrissa zamknęła więc sklep i udała się z kilka rzeczami do domu klienta, żeby zająć się tą klątwą. Nie była skomplikowana, a jej siła wynikała tylko z tego, że ciążyła na te posiadłości od wielu pokoleń. Kobieta bardzo dużo czasu poświęciła na oczyszczenie każdego fragmentu budowli z mrocznych sił. Wyczerpało ją to, dlatego podejrzewała, że już tego dnia nie otworzy sklepu. Z resztą i tak zbyt wielu klientów tam nie było. Jej głównym źródłem zarobku były właśnie klątwy i jasnowidzenie. Totemy zazwyczaj robiła na festynach jako atrakcję dla dzieci, która miała je zachęcić do zaglądania do niej częściej. Nie zawsze działało.
Spacerując ulicami miasta i witając się z kolejnymi znanymi jej osobami, wyczuła nagle dosyć intensywny skok energii otwieranego portalu. Zignorowałaby to, bo zdarzało się to dosyć często, ale wyjątkowo zaniepokoiła ją siła jednego z przybyszów. Skierowała więc się w tamtą stronę, stawiając gołe stopy na zimnej ziemi. Nie było to zbyt daleko, dlatego dotarła do celu już kilka minut później i od razu skierowała swoje niewidome oczy w stronę wielkiego bytu z głową lwa. Przez chwilę mu się przyglądała, po czym delikatnie się skłoniła w wyrazie szacunku.
- Długą drogę przebyliście z ziemi… - odezwała się, prostując. O ich pochodzeniu dowiedziała się od duchów, które ją otaczały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^