Mivien Isoyne

     Kiedy ten ciemnoskóry mężczyzna zaczął się przebudzać, Mivien odczuwała niepokój związany z jego obecnością. Dopóki nie znalazła u niego mapy Atley, chciała cierpliwie czekać na jakiekolwiek wyjaśnienia, bez przedwczesnego uprzedzenia, lecz teraz była do niego wrogo nastawiona, a chęć zrobienia mu krzywdy, silniejsza niż cokolwiek innego.
    
Mimo że intruz, którego (jak się okazało niepotrzebnie) zaciągnęła do swojego domu zaczął się szamotać i przebudzać, tylko niecierpliwie czekała, aż będzie w pełni świadomy, jako że to nie było w jej stylu rzucać się na półprzytomnego człowieka. Zamiast tego, gdy w końcu skoczył na równe nogi, rzucając śmieszne: "Stój gdzie jesteś, dobrze ci radzę.", Mivi wstała i podeszłą do drzwi wyjściowych - jedynego miejsca, przez które mógłby opuścić to pomieszczenie. Przyłożyła do nich swoją bladą dłoń, a gruba warstwa twardego jak kamień lodu, pokryła całą framugę dookoła, uniemożliwiając otworzenie tych drzwi.
    Nikt stamtąd nie wyjdzie
, dopóki ona tak nie zdecyduje.
    Kim jesteś i co tu robisz? - Zapytała chłodno, a między jej brwiami zaczęła pojawiać się pionowa kreska, coraz grubsza i wyraźniejsza jak tylko zaczęła się do niego zbliżać.
    Intruzie. - Dodała z oziębłym warknięciem, a w jej ręce pojawiła się długa, lodowa pałka, sięgająca od stóp do głowy. Isoyne zamachnęła się nią, a tępy, zimny koniec bezlitośnie uderzył ciemnoskórego przybysza w kostki, sprawiając dzięki temu, że gruba warstwa lodu obtoczyła jego stopy, unieruchamiając je, jakby były zatopione w kamieniu.
    A jako że złość nie ustępowała, zwłaszcza, gdy ten intruz był na tyle bezczelny, żeby jej grozić, zamachnęła się lodowym drągiem i dźgnęła go w brzuch, posyłając z powrotem na niedźwiedzie futro.
    — Mów, albo cię zabiję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^