Mivien Isoyne

    Jesteś najemnikiem, złodziejem. Przybyłeś tu, aby skraść skarby południa, drogocenny zbiór wszechmocnego Sau, skarby błogosławione przez wielką Katanes. To, co mówisz, nie ma najmniejszego znaczenia. Już raz ktoś okradł to miejsce, zabrał Świętą Krew Pradawnego Boga Sau i nie dopuszczę, żeby powtórzyło się to kiedykolwiek. — Mivien powiedziała chłodno, a jej twarz przypominała białą taflę lodu - nie było tam żadnej zmarszczki, gniewu czy pogardy, tylko wszechobecny chłód i powaga.
    Bycie Strażniczką Atley było jej życiową misją, celem i poza tym nic innego nie miało znaczenia. Nawet jeżeli mężczyzna, który przed nią siedział, nie wyglądał na więcej niż 30 lat i mógł być nawet jej rówieśnikiem.
     — Kirsynie Indelanie, twoje stopy nigdy nie powinny stanąć w tym miejscu, mapa nie powinna znaleźć się w twoich dłoniach, a umysł owinąć się wokół skarbów, o których nigdy nie powinieneś nawet śnić. Aby bronić tego miejsca i jego sekretów, w imieniu Wszechmogącego Sau, jestem zobowiązana dokonać twojego żywota.
    Lodowe spojrzenie Strażniczki omiotło jego ciało, a włócznia stuknęła zamarznięte drzwi, tak samo jak jego stopy, sprawiając, że twarda powłoka zniknęła, stawiając ją po tym wzdłuż ciała. Następnie, Mivien złapała linę pomiędzy jego nadgarstkami i szarpnęła ostro, ciągnąc go w stronę drzwi, po dywanie ze zwierzęcej skóry.
    Prawo pozwala ci na wykonanie ostatniej modlitwy przed śmiercią. Tuż przed wejściem do świątyni, gdzie będzie twój koniec. — Isoyne warknęła, jako że ciało Kirsyna Indelana było dość ciężkie i bez patrzenia na jakiekolwiek protesty, po prostu go szarpała w stronę otwartych drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^