Mivien Isoyne

    Gdy tylko Kirsyn się odezwał, zmroziła się jej krew w żyłach, a każdy blady włosek na jej ciele stanął dębem. Nie wiedziała co to za uczucie, które się w niej zrodziło, ale smakowało trochę jak strach, szok, nadzieja, desperacja i to, że gdyby przyniosła tę relikwię, zasłużyłaby się jako Strażniczka bardziej niż którykolwiek z jej poprzedników.
    Znaczyłoby też to, że w końcu zobaczyłaby świat.
    Kłamiesz? Czy mówisz prawdę? — Mivien warknęła, bardziej gorliwie i agresywnie niż chciałaby dać po sobie poznać, a ostry grot lodowej włóczni przyłożyła do jego piersi, z lekkim, ale bezbolesnym naciskiem.
    Mów co wiesz, tylko pamiętaj: jeżeli kłamiesz, pożałujesz tego. — Jej ręce zacisnęły się mocniej na trzonie włóczni, a bladoróżowe knykcie zbielały, wtapiając się w resztę mlecznej skóry na jej dłoniach.
    Isoyne była zdesperowana, a jej ciało kompletnie nerwowe, co praktycznie nigdy się nie zdarzało w wyludnionym Atley i Mavalio, lecz taka informacja była jak na wagę złota i wszystko w niej wypełniło się desperacją.
    Jeżeli Kirsy Indelan mówił prawdę, musiała to odzyskać.
    A on jej w tym pomoże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^