Idrissa Koroni

Westchnęła jedynie, bo szybko się okazało, że o ile młodzieniec faktycznie spokojnie podchodził do całej sytuacji, o tyle istota mu towarzysząca wyraźnie nie chciała współpracować. Nie dziwiła się, ale naprawdę była zmęczona i teraz nie miała głowy do udowadniania innym, że nie jest wrogiem. Słusznie zwrócił uwagę na to, że widziała mimo bycia niewidomą i faktycznie mogło to wzbudzać podejrzenia, ale zdecydowanie można było zapytać o to grzeczniej. Uśmiechnęła się jednak, bo cierpliwości miała aż nadmiar. Musiała mieć.
- Widzę oczami duchów. Zmarli są wszędzie, a ja mam z nimi stały kontakt – wyjaśniła i odwróciła się do niego tyłem, nawet nie sięgając po żadną broń, ani nie chowając dłoni do kieszeni. – Nie musisz, a ja też nie zmuszam was do mojego towarzystwa. Zaproponowałam pomoc, bo ten młodzieniec wyglądał na zdezorientowanego, a wasze przybycie wyczułam przez skok energii, jednak możecie skierować się do kogoś innego. Ja się kieruję do gospody, bo jestem wykończona. Miłego dnia – podniosła jedynie do góry rękę, jakby chciała pomachać na do widzenia i ruszyła we właściwą stronę. W brzuchu już jej naprawdę głośno burczało, więc chociaż była zmęczona, to starała się przebierać w miarę szybko nogami, aby dotrzeć jak najszybciej do celu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^