Kirsyn ściągnął brwi i spojrzał na kobietę nierozumnie, próbując w jakiś sposób pojąć jej niewiedzę. Mivien była dość zagadkowa, a jej zaskakujący brak pojęcia o Borgund tylko pogłębił tę intrygę. To nie tak, że Indelan uważał, że każdy powinien znać Maghild tak wnikliwie, jak on znał, ale brak informacji o największych miastach tej krainy był całkiem dziwny – zwłaszcza że pseudostolicą Meldrum był właśnie Borgund.
— Czy w Tuldur nie uczą o innych miejscach? — prychnął. — Nie, żeby w Meldrum było dużo miast, bo klimat jakoś szczególnie nie sprzyja, ale Borgund to największe z nich. Nie rozumiem, jak mogłaś o nim nie słyszeć — Kirsyn pokręcił głową i wstał z ziemi. — To całkiem charakterystyczne miejsce. Gorąco tam jak w piekle, obok jest Nidaros i na każdym kroku można spotkać jakiegoś oprycha. Mnie, na przykład — śmiejąc się cicho, młodzieniec sięgnął po papierosa i odpalił go ostrożnie. Potem wsadził fajkę do ust i zaciągając się niespiesznie, spojrzał w stronę Mivien, uśmiechając się półgębkiem. Ostatecznie strzepnął popiół do kominka, wyciągnął na wpół spalonego papierosa w stronę kobiety i raz jeszcze zachęcił ją, by zapaliła razem z nim.
— Chyba niewiele wiesz o Meldrum, co? — zagaił. — Mała strata. Gdybym był blady jak dupa, też bym się tam raczej nie pokazywał. W pięć minut spiekłoby cię jak cholera — odparł i prześwidrował ją uważnym spojrzeniem.
A kiedy Mivien wspomniała o kolacji, Kirsyn zaniósł się śmiechem – dość sympatycznym.
— Oh, serio? Ty i gościnność? — parsknął kąśliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz