— Wystarczy samo Kirsyn — młodzieniec mruknął i sięgnął po kawałek koziego sera, dopiero w tamtym momencie rozumiejąc, że był nie tylko głodny, ale także ekstremalnie zmęczony. Podróż przez pustkowie Mavalio była wykańczająca, a trzydziestopięciostopniowy chłód, który zamroził cały prowiant, również uniemożliwiał spokojny sen lub odpoczynek. Tym bardziej więc każdy kęs czerwstej bułki i suchego mięsa był wówczas na wagę złota – cenniejszy od wszystkich skarbów całego Atley.
Kirsyn przysunął się do ognia trochę bliżej i westchnął, delektując ciepłem gorących płomieni.
— Jędza to taka trochę ... Suka — złodziej zamyślił się, a następnie dodał: — I to w sumie nic dziwnego, że tak o tobie mówią, ale naprawdę zyskujesz przy bliższym poznaniu. Zwłaszcza kiedy nie wymachujesz ludziom ostrymi przedmiotami przed nosem.
I były to jedne z najszczerszych słów, na które Indelan mógł się w tamtej chwili zdobyć. Mivien ostatecznie była okej, chociaż Kirsyn dalej wolałby, żeby jej tutaj nie było.
Kirsyn Indelan
— Jestem z Meldrum i jak wszyscy z tamtego regionu mam ciemną skórę. Nie wiem czemu to dla ciebie takie dziwne, w porównaniu z innymi jestem nawet dosyć blady — burknął i w końcu zrzucił z ramion opasłe futro. — Mam dwadzieścia siedem lat i mieszkam w Borgund, chociaż dość dużo podróżuję. A ty, Mivien, skąd jesteś? Bo chyba nie urodziłaś się na tym zadupiu, nie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
© Agata dla WioskaSzablonĂłw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz