Kirsyn Indelan

    Młodzieniec w końcu ściągnął z ramion opasłe futra i odziany jedynie w czarny sweter, pogładził gęstą brodę, śmiejąc się krótko, kiedy jego ramiona uniosły się psotnie w niegroźnym geście nierozumności. Odchylił się na krześle nierozważnie i patrząc na Mivien, westchnął w końcu, odpowiadając krótko: 
     Te ciuchy sprzedali mi w Dalirze. Może to niezbyt modne, ale nie mam nic innego
   Skóry tulduńskich jaków kosztowały fortunę i przynajmniej według starych kupców, były najlepszym materiałem na mroźne noce – dlatego też Kirsyn w końcu kupił kilka egzemplarzy, naiwnie skuszony pustymi obietnicami siwych handlarzy, którzy przysięgali na własne żony i dzieci, że ich towar był najlepszym w całej okolicy.
    Bazar w Dalirze tak naprawdę niczym nie różnił się od targów w Jorviku i choć Indelan naprawdę wierzył w cudowność jaczych skór, nie dał oskubać się ze wszystkich złotych dalarów. Nieuczciwym, choć starym zwyczajem, podsunął kupcom kazbę, w której tylko część monet była autentyczna i w zamian za nędzne pieniądze, otrzymał dość nędzną jakość.  
    — Mam nadzieję, że ten twój bóg załatwi nam pogodę. Nie chcę ryzykować w burzy śnieżnej. Rozumiesz chyba, że ten nasz cały układ ma sens, tylko jeśli faktycznie nie zginę? — bąknął i wstał od stołu, starannie ścieląc grube skóry na podłodze tuż przy kominku.
    Zmęczenie podróżą oraz senność pojawiła się, kiedy towarzystwo Mivien przestało być przerażające, a Kirsyn w końcu poczuł się swobodnie i dość bezpiecznie. I to właśnie w tamtym momencie Indelan zrozumiał, że tej nocy nawet nie spróbuje uciec – byłoby to nie tylko bezsensowną próbą narażania się, ale również absurdalnym pomysłem tracenia sił, które przed długą wędrówką były droższe od wszelkiego złota.
    Młody mężczyzna w końcu ciężko opadł na futra i ospale przetarł kąciki oczu. 
    — To co, Miv? Mogę ci chyba mówić Miv, prawda? — zapytał, choć nie czekał na odpowiedź, żwawo kontynuując. — To nie tak, że się wtrącam, ale żyjesz tutaj jak jakiś dzikus. Masz jakichś znajomych księży, którzy wpadają, żeby pić z tobą wino i grać w karty? Bo jeśli nie, to ciężko mi zgadnąć, co właściwie robisz sama przez cały dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^