Kirsyn Indelan

    Młodzieniec spojrzał na Mivien ciepło, choć nie odpowiedział na jej pytanie od razu. Zamiast na rozmowie, Kirsyn skupił się na posiłku i z apetytem zajadał się ciepłą zupą oraz mięsistym gulaszem, powoli nabierając sił na jutrzejszą wędrówkę, o której w tamtym momencie w ogóle nie chciał myśleć. Kiedy jego płuca wypełniały się słodkim zapachem smażonych warzyw oraz świeżego chleba, jego myśli krążyły wyłącznie wokół cudownego wywaru i kolejnego kęsa i na całym świecie nie było siły, która wtedy mogłaby oderwać Kirsyna od posiłku. 
     — Oczywiście, że tak. Jestem z Indelanów! — mężczyzna odparł krótko i przełamał chrupką pajdę bochenka w pół. — W mojej rodzinie wszyscy mamy tatuaże.
    I choć kobieta prawdopodobnie liczyła na małą demonstrację, Kirsyn za żadne skarby Maghildu nie ściągnąłby z siebie ciężkich futer i ciepłych dzianin, które w czasie długiej wędrówki chroniły go przed przeraźliwym chłodem Mavalio oraz samego Atley. Oczywiście, w mieszkaniu Mivien nie było zimno, ale ogień i grube tkaniny dawały poczucie bezpieczeństwa oraz wygody, która była poza zasięgiem mężczyzny, kiedy przez kilka dni, chłodny wiatr bezustannie chłostał jego wymarzniętą i schorowaną skórę.
     — Posłuchaj — Kirsyn bąknął i podrapał gęstą brodę, zajmującą pół jego twarzy. — Będziemy musieli się spakować i wziąć trochę jedzenia. Do Dalir jest niedaleko, ale jak złapie nas zamieć, to będziemy musieli gdzieś przeczekać — odparł i zaczesał rozmierzwioną czuprynę. — Z Daliru może będzie jakiś pociąg, chociaż przez pogodę ostatnio wszystkie kursy zostały zawieszone. W takim wypadku albo tam przenocujemy, albo złapiemy jakiś zaprzęg.
    W mgnieniu oka, po gulaszu i zupie zostały tylko puste naczynia, a Indelan w końcu poczuł się nasycony. Umorusane usta wytarł w rękaw i kontynuował:
     — To może być dość długa wycieczka. Możesz tak po prostu sobie zniknąć? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^