Vidar Avinor

Vidar był lekko zaskoczony takim obrotem spraw. Jeszcze kilka minut temu tłumaczył jej, że przeklęte dusze mają różną genezę powstawania i nie należy ich bezpośrednio utożsamiać z nieżyjącymi już ludźmi, a teraz kierował się do stolika pełnego pijanych zawadiaków.
Kiedy kobieta zapytała się ich, czy może przyłączyć się do rozgrywki, mężczyzna sądził, że zostanie wyśmiana oraz zwyzywana od głupich panienek, które zapewne nie rozróżniają karty ptaka od gada, ale ku jego zdziwieniu, nie wyrazili żadnego sprzeciwu i uspokoili swoje zszargane nerwy.
- Gramy w cień tronu. - Wyjaśnił najmniej upity jegomość. - Dwadzieścia osiem kart, dwa smoki, dziesięć kruków, siedem węży, osiem myszy i ziarno piasku. Osoba, która wygra, dostanie pieniądze. - Zaczął tasować wygniecioną, w każdy możliwy sposób, talię. - Gdzie wasze dalary? - Spojrzał na nich podejrzliwie, doszukując się w tym wszystkim niecnego podstępu.
Zanim V, zdążył sięgnąć po cokolwiek do kieszeni, czarnowłosa rzuciła na blat zacną sumę drogocennych monet, które ucieszone zmianą miejsca, wydały słodki brzdęk. Sporo ryzykuje, stwierdził, opierając dłonie o oparcie krzesła dziewczyny. Nie było sensu dokładać kolejnych funduszy, gdyż mogłoby to spowodować jedynie kradzież i kolejną bójkę,
- Najwidoczniej potrzeba wam zachęty. - Schowała skórzany portfel, pozostawiając w nim nadal sporą ilość papierowych banknotów.
- No, no. - Zaśmiał się, zaczynając rozdawać karty. - Jeszcze będziesz płakać, piękna. - Cmoknął, wywołując zgryźliwe komentarze u swoich towarzyszy.
- To się jeszcze okaże. - Avinor nie pozostał mu dłużnym. - Na wszelki wypadek każę obsłudze przynieść wiadro na twoje skrzacie łzy. - Wiedział, iż dla elfów była to jedna z gorszych obraz, ale właśnie taki był jego cel. Zdenerwowany przeciwnik trudniej wchodził w rytm gry i łatwiej wystawiał błędne karty, niż ten, który w pełni skupiał się na przebiegu gry.
- Ty gnido. - Próbował uderzyć przywoływacza, ale w odpowiedniej chwili jego dłoń została zatrzymana przez postawnego zmiennokształtnego.
- Grajmy już. - Ściskał ogonem nadgarstek napastnika. - Jeśli mają to łatwo zaprzepaścić, to nagroda będzie moja.
Pseudokrupier skinął na to jedynie głową i przyspieszył rozdawanie czarno-złotych kartoników. Kiedy każdy był w posiadaniu siedmiu sztuk, można było je podnieść i zobaczyć swój początkowy los. Nie trafili najgorzej. Spoglądając przez ramię nowej przyjaciółki, dostrzegł smoka, węża, mysz i stado kruków. Najważniejsze to nie trafić na ziarno, pomyślał i w tym samym momencie na środku stołu znalazła się podobizna czarnego ptaszyska. Nie chcąc tracić okazji do rozpoczęcia gry, wyrwał z talii głównej rozgrywającej taką samą kartę, która z momentem pokrycia się z początkową, uczyniła ich pierwszą kolejką.
- Trzeba dobierać pary. - Szepnął, najciszej jak tylko potrafił. - Smok jest uniwersalny, może zderzyć się z każdą kartą i zmusza innych do dobrania czterech arkuszy, więc zachowaj ją na specjalną okazję. - Pociągnął z wachlarza przeciwnika pojedynczą kartę, którą należało dołożyć do własnego. - Unikamy ziarna. - Skupił wzrok na dalszych turach rozdrażnionych oprychów. - Staraj się wyciągać arkany, które są najbardziej skryte przed twoimi palcami. Są najcenniejsze. - Wskazał kolejny papier, jaki warto byłoby położyć na polu rozgrywki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^