Florence Danika Kelso

    Chwila spędzona pod markizą pozwoliła Florence trochę się uspokoić. Wzięła głęboki oddech, posłuchała kojących odgłosów deszczu, zapomniała o telefonie upchniętym gdzieś w torebce i jakoś tak zrobiło jej się trochę lepiej, choć nadal była poirytowana tą całą sytuacją. Była też święcie przekonana, że nie pozostawi na Mike’u 28 suchej nitki, kiedy już wróci do domu – bardzo chętnie opowie mamie i babci o tej całej sytuacji, a one równie chętnie na niego powyzywają.
    Skłamałaby, gdyby powiedziała, że wcale nie jest jej przykro z powodu niedoszłej randki – naprawdę liczyła na miły wieczór. Ostatecznie jednak nie tylko musiała obejść się ze smakiem, ale też powoli zaczęła powątpiewać w to, czy oby na pewno wygląda tak dobrze jak jej się wydawało. Nie sądziła, co prawda, żeby tak po prostu zajrzał i zwyczajnie się wycofał, gdy ją zobaczył, raczej po prostu nie przyszedł, ale to już wystarczyło, żeby swojej czarnej sukienki z wyciętymi plecami więcej w najbliższym czasie nie ubrać, a szpilki schować do szafy na czas nieokreślony.
    Dodatkowo, kiedy złość już zaczęła z niej schodzić, coraz bardziej uświadamiała sobie, że jest cholernie głodna, ale zamiast wykwintnej kolacji i czerwonego wina, w tamtym momencie zdecydowanie chętniej pochłonęłaby frytki albo chociaż kanapkę z kremem czekoladowym. A najlepiej oba naraz.
    I wtem, kiedy nadal obserwowała okropną pogodę, nie mogąc doczekać się, aż w końcu przestanie padać, przed jej oczami znikąd wyrósł wysoki mężczyzna, który najwyraźniej coś do niej mówił. Ostatecznie przecież wpatrywał się wprost w nią, więc wszystko na to wskazywało.
     Hm?
    Zlustrowała go wzrokiem. Pospolita twarz, znoszona kurtka, parasol w jednej dłoni, siatka z ziemniakami w drugiej. Nic szczególnego. Na pewno nie był to książę na białym koniu, który uratuje ją z opresji, ale dobre i to.
    Tak właściwie to
    Nie miała już ochoty na żadne towarzystwo, ale nie zapowiadało się, żeby w najbliższym czasie miało przestać padać, a ona nie chciała stać tam w nieskończoność. Dlatego też uśmiechnęła się delikatnie, odgarnęła kosmyk mokrych włosów za ucho i odparła:
    Nie miałabym nic przeciwko. Także gdybyś zaprowadził mnie na tramwaj, to byłabym dozgonnie wdzięczna.
    Wyciągnęła dłoń w stronę mężczyzny, żeby ten mógł ją uścisnąć.
     Florence.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^