Jason Cobbel

        Przyjemny chłód poranka rozbudził mnie w drodze do akademii. Nie należę do rannych ptaszków jednak tegoroczny plan zajęć w akademii wymusza na mnie wstawanie z łóżka będąc półprzytomnym. Na szybko jeszcze przygotowałem w termosie kawę, którą przyjemnie ogrzewała moje ciało od środka i w teorii również miała spowodować, że się rozbudzę. W praktyce po wypiciu takiego naparu potrafię udać się na drzemkę.
        Poniedziałki w akademii są najgorszym możliwym dniem aktualnie. Od rana do zakończenia zajęć zaplanowane zostały jedynie wykłady na które dodatkowo niewiele osób chodzi a ci co są – praktycznie śpią. Gdyby nauka wychodziła mi łatwiej pewnie również wolałbym spać tego dnia zamiast siedzieć w ławce, jednak z moimi utrudnieniami jestem poniekąd zmuszony być na nich. Dodatkowo uczęszczam na korepetycji u cudowniej Yves, nie wiem jak ona to robi ale wie praktycznie wszystko. Rzeczy które sprawiają mi nie lata kłopot wyjaśnia mi w taki sposób, że aż jestem zdziwiony, że wcześniej tego nie rozumiałem. Gdyby nie ona pewnie musiałbym poprawiać nie raz jakiś semestr. Wiele jej zawdzięczam.
        Poza tym chcąc nie chcąc nie da się nie zauważyć, że dziewczyna jest bardzo ładna. Ma bardzo uroczą twarz, drobny nosek i oczy przykuwające dużą uwagę. Gdy zaczyna się plątać w słowach jej twarz oblewa się uroczym rumieńcem.  Będąc facetem nie potrafię nie zauważyć jej zgrabnej sylwetki oraz przykuwającego wzrok biustu, który niekiedy jest eksponowany przy pochylaniu się nad notatkami… Ehm… O czym to ja… Ma bardzo dużą wiedzę, którą próbuje mi przekazać podczas naszych spotkań.
        Tak jak się spodziewałem większość klasy śpi jeszcze smacznie w swoich łóżkach, osób na wykładach była zaledwie garstka, ale nie zniechęciło Rayn’y – naszej nauczycielki od magii oraz jej historii. Prowadziła je nawet w ciekawy sposób jednak ta godzina… No nic muszę się skupić i wytrzymać tak z sześć godzin w akademii. Cudownie.
    
        Przetrwałem. O dziwo na kolejnych wykładach uczniowie przybywali, ewidentnie musieli się najpierw wyspać czego trochę im zazdroszczę. Po zajęciach zapewne udają się na dalszy spoczynek a ja jako niezbyt inteligentny człowiek drałuje na korepetycje. Tak jak obecność Yves jest bardzo przyjemna tak myśl o dalszej nauce nie napawa mnie optymizmem no ale nic… Zależy mi na dobrych ocenach mimo moich utrudnień, więc muszę czasami zacisnąć zęby.
        Drzwi u dziewczyny otworzyła jej babcia – urocza staruszka, która niekiedy patrzyła na mnie swoim bacznym wzrokiem, który powodował u mnie chęć trzymania rąk przy sobie. Zaprowadziła mnie do pokoju i poinformowała Yves o moim przybyciu.
    - Cześć. Usiądź proszę.
        Zająłem swoje miejsce do nauki a dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie. Jej policzki delikatnie się zarumieniły przez co wyglądała dość uroczo. - Jak ci poszedł ostatni egzamin?
    - Nie miałem do niego wglądu jeszcze ale widziałem ocenę… - Zacząłem powoli a dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie pozwalając mi dalej mówić. – No i dostałem ocenę dobrą.
    - Czyli korepetycje pomagają.
    - Jesteś po prostu bardzo dobrą korepetytorką.
        Rumieniec na twarzy dziewczyny przybrał na sile co spowodowało szeroki uśmiech na mojej twarzy.
    - To nie moja zasługa, szybko się uczysz, dużo rozumiesz… - Dziewczyna zaczęła się plątać w swoich słowach i dużo mówić przez co nie potrafiłem powstrzymać samego siebie.
        Położyłem jej rękę na ramieniu i spojrzałem prosto w oczy.
    - Daj spokój, wiem co mówię. Gdyby nie ty pewnie bym nie zdał nie tylko egzaminu ale i nawet roku. Naprawdę jesteś wspaniałą nauczycielką.
        Przez chwilę w powietrzu coś wisiało. Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej oczu niczym zahipnotyzowany, w końcu jakbym oprzytomniał – zabrałem rękę i odchrząknąłem delikatnie.
    - Przypomnij mi co dzisiaj robimy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^