Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie, chociaż i tak odruchowo zrobiła krok do tyłu, widząc zmarszczone brwi mężczyzny. Przez chwilę zastanawiała się czy może odezwanie się do zagubionego wędrowca nie było błędem, może jednak nie życzył sobie jej pomocy?
Szybko uspokoiła się i odetchnęła cicho. Zlustrowała mężczyznę wzrokiem, zerknęła też na książkę, którą wciąż trzymał, nie sądziła by było to coś co mógłby wybrać dla siebie, może dla żony, chociaż to chyba nie ten wiek.
– Dla córki? – Wysunęła powoli czytadło z dłoni. – To raczej się nie nada, ale spokojnie, mogę coś doradzić.
Zastanowiła się dłuższą chwilkę. Co mogła polecić dziewiętnastolatce, która nie lubi romansów? Najczęściej właśnie to wybierały dziewczyny w podobnym wieku, szczególnie kiedy jeśli romans zahaczał już o erotyzm, najlepiej z wątkiem mafijnym, Laura sama przeczytała parę takich książek i mimo wątpliwej jakości, musiała przyznać że bawiła się świetnie podczas lektury.
– A ma może jakieś ulubione książki, żebym mogła wybrać coś podobnego? – Zaczęła ostrożnie dobierać woluminy z pobliskiej półki, chociaż nie była pewna, czy faktycznie trafi w gust tajemniczego mężczyzny i jego córki. Jeden z ciężkich tomiszczy wysunął jej się z dłoni gdy tylko usłyszała wzmiankę o karcie bibliotecznej. Właściwie po kilku latach pracy w bibliotece wciąż zastanawiało ją jak ludzie chcieli wypożyczać cokolwiek bez udokumentowania tego w żaden sposób.
– To... nie ma pan u nas konta? – Wykrztusiła w końcu, zerkając na niego niepewnie. – Cóż, bez karty nie możemy nic panu wypożyczyć, więc, tak, najlepiej założyć ją od razu i wtedy pomyślimy na spokojnie, dobrze? Proszę za mną. – Odstawiła książki na pobliski stolik.
Pośpiesznie wsunęła się za biurko, nie zauważając nawet jak przez niewielkie zderzenie pod nieodpowiednim kątem straciła rękę. Dopiero gdy usłyszała głuche stuknięcie o podłogę uświadomiła sobie, że jej dłoń z nienaturalnie wygiętymi palcami, leży niemal pod stopami klienta.
– Przepraszam – Wykrztusiła niezręcznie, pośpiesznie zbierając część ciała z kolorowego linoleum. Znów zasiadła za ladą, tak jakby zupełnie nic się nie stało, a urwaną dłoń odłożyła na bok, w miejsce które nie powinno być widoczne dla czytelników przez coś w rodzaju drewnianego podwyższenia, na którym zawsze kładli książki. Odetchnęła cicho i pośpiesznie wyciągnęła z szuflady czystą plastikową kartę z nadrukowanym kodem kreskowym, przypominającą karty do bankomatu, przygotowała też dokumenty i regulamin biblioteki, który podsunęła mężczyźnie.
– Proszę przeczytać i za chwilkę wszystkim się zajmiemy.
Laura Quartz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
© Agata dla WioskaSzablonĂłw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz