Verena Hoyde

    Wyprzedziła o kilka kroków Vi i z szerokim uśmiechem pchnęła drewniane drzwi naleśnikarni. Znajdowali się już na uliczce, na której wynajmowała mieszkanie. Widziała jak Vidar lekko marszczy nos, jakby w niezadowoleniu, że nie zdążył otworzyć przed nią drzwi. Trafił jej się dżentelmen. Przyjemne brzmienia skocznej muzyki głośniej w nich uderzyły. Naleśnikarnia była naprawdę ładnym lokalem. Ciepłe, drewniane wnętrze. Stoliki, wokół których postawiono rośliny bądź parawany dające prywatność. Duży kominek na chłodniejsze dni. A także scena, na której znajdowało się kilku grajków i miejsce na tańce. Bo choć lokal był restauracją, tak klimat, jaki tworzyli, zachęcał do zabaw w przerwie pomiędzy jedzeniem. Dużo stolików było zajętych, więc nie ociągając się, Verena odnalazła jeden pusty i zerknęła na mężczyznę. Ten odsunął jej krzesło, na które dziewczyna usiadła i podziękowała.
Owszem. Znamy się raptem... Hm... Minęła już druga godzina? – spytała z uśmieszkiem i pomachała do zaznajomionej kelnerki. – Ale w porządku. Czuje, że można ci zaufać... A w razie potrzeby mój ojciec utnie ci łapki.
Posłała mu uśmiech i oparła twarz na dłoni, wpatrując się w niego uważnie. Była ciekawa, czy wpłynie to jakoś na zachowanie chłopaka. Często takie uważne wpatrywanie się w kogoś powoduje dyskomfort. W dodatku korzystając z okazji, próbowała wyczytać emocje z chłopaka.
Skończyłam ostatnio 34 wiosny. Wychowałam się w Dokuarze mieszkając z matką i ojcem. Tak, umiem latać na smokach i w miarę się z nimi dogaduję – powiedziała i odwróciła się do kelnerki, która podeszła do ich stolika.
Witam! Co mogę wam podać? – spytała niziutka blondynka o małych różkach na czole. Spod jej spódnicy wystawał ciemny ogon. – Dzisiejszym specjałem szefa kuchni są naleśniki z brzoskwiniowym musem i kwaśną wiśnią. Polecam również naleśniki z sorbetem truskawkowo miętowym.
Verena doskonale wiedziała, jakie chciała tym razem zamówić. Można powiedzieć, że była stałą bywalczynią w restauracji, odkąd zamieszkała w stolicy.
Ja poproszę naleśniki z waniliowym kremem, prażonymi orzechami i słonym karmelem. Tych jeszcze nie próbowałam – odparła i zerknęła na papierowe menu na stoliku. – A do picia może herbatę z suszonymi malinami? Chyba że macie jakieś dobre wina do tak słodkiego posiłku.
Polecam białe, lekko musujące o lekkiej nucie brzoskwini. Dobrze pasuje do takich naleśników – odparła blondynka z uśmiechem. – To jak? Winko?
Tak – potwierdziła Verena i zerknęła na Vi. – A co ty byś chciał?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^