– Owszem. Znamy się raptem... Hm... Minęła już druga godzina? – spytała z uśmieszkiem i pomachała do zaznajomionej kelnerki. – Ale w porządku. Czuje, że można ci zaufać... A w razie potrzeby mój ojciec utnie ci łapki.
Posłała mu uśmiech i oparła twarz na dłoni, wpatrując się w niego uważnie. Była ciekawa, czy wpłynie to jakoś na zachowanie chłopaka. Często takie uważne wpatrywanie się w kogoś powoduje dyskomfort. W dodatku korzystając z okazji, próbowała wyczytać emocje z chłopaka.
– Skończyłam ostatnio 34 wiosny. Wychowałam się w Dokuarze mieszkając z matką i ojcem. Tak, umiem latać na smokach i w miarę się z nimi dogaduję – powiedziała i odwróciła się do kelnerki, która podeszła do ich stolika.
– Witam! Co mogę wam podać? – spytała niziutka blondynka o małych różkach na czole. Spod jej spódnicy wystawał ciemny ogon. – Dzisiejszym specjałem szefa kuchni są naleśniki z brzoskwiniowym musem i kwaśną wiśnią. Polecam również naleśniki z sorbetem truskawkowo miętowym.
Verena doskonale wiedziała, jakie chciała tym razem zamówić. Można powiedzieć, że była stałą bywalczynią w restauracji, odkąd zamieszkała w stolicy.
– Ja poproszę naleśniki z waniliowym kremem, prażonymi orzechami i słonym karmelem. Tych jeszcze nie próbowałam – odparła i zerknęła na papierowe menu na stoliku. – A do picia może herbatę z suszonymi malinami? Chyba że macie jakieś dobre wina do tak słodkiego posiłku.
– Polecam białe, lekko musujące o lekkiej nucie brzoskwini. Dobrze pasuje do takich naleśników – odparła blondynka z uśmiechem. – To jak? Winko?
– Tak – potwierdziła Verena i zerknęła na Vi. – A co ty byś chciał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz