Florence Danika Kelso

     I tak za każdym razem wychodzi na to, że to babcia ma rację.
    To nie tak, że jakoś szczególnie jej to przeszkadzało, ale bywały momenty, kiedy nieomylność babci była wręcz męcząca. Florence mogłaby podać co najmniej tuzin sytuacji z minionego roku, kiedy wydawało jej się, że tym razem już na pewno postawi na swoim i pokaże babci, że może się pomylić, a potem okazywało się, że wcale nie – wychodziło jak zwykle. Florence dobiegała już trzydziestki, a mimo to nie potrafiła wbić sobie do głowy tej zatrważającej nieomylności.
    Tą refleksją natomiast postanowiła się z Timothym nie dzielić. Nie było to, co prawda, nic jakkolwiek wstydliwego czy bardzo prywatnego, a jedynie niezbyt interesującego. Nie na tyle, by zajmować tym dorosłego mężczyznę, którego mina wskazywała na to, że chciałby uciec stąd jak najszybciej. Udawała, że nie widzi, jak ucieka wzrokiem i zbyt intensywnie wczytuje się w menu, które zawierało zdecydowanie zbyt wiele pozycji.
    Dlatego też, kiedy przyszło do złożenia zamówienia, Florence poprosiła o zieloną herbatę oraz losowy numerek z listy ciast. Nie interesowało ją, co to takiego – byle było rozkosznie słodkie i pozwoliło zapomnieć o tym, jak niedoszłe spotkanie z finderowcem od siedmiu boleści wytworzyło skazę na jej dumie.
    Mhm, kawałek stąd — przytaknęła. — Chociaż nie jakoś szczególnie daleko. Dopóki nie muszę, poruszam się tylko tymi trasami, które są proste, niezbyt długie, dobrze znane. No wiesz, staram się nie utrudniać sobie życia, ale nie zawsze mi wychodzi.
    Kiedy skończyła mówić, wzruszyła lekko ramionami. Na jej ustach nadal widniał serdeczny, delikatny uśmiech. Tych z kategorii dodających uroku.
    Florence oparła łokcie na brzegu stolika, a potem pochyliła się odrobinkę w stronę swojego towarzysza w zupełnie nieinwazyjny sposób – tak, żeby go nie skrępować, a jedynie zachęcić go do rozmowy, nawet jeśli miała to być zupełnie niezobowiązująca pogawędka o wszystkim i niczym.  
    A ty? Jak to z tobą jest? Jesteś stąd i po prostu nie bywasz w tej dzielnicy, więc nie wiesz, gdzie są przystanki, a może w ogóle jesteś w Manaviku tylko przejazdem? Czy po prostu nigdy nie zwracałeś uwagi? Opcji jest wiele, nie każ mi zgadywać.
    Kilka chwil później przyniesiono ich zamówienie, a kobieta z zaskakująco sporą tacą zaczęła rozkładać je na blacie stolika, a zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
    Zielona herbata i Słodki Raj Myśliwego dla pani oraz kawa Nieboskłon dla pana. Smacznego.
    Florence mruknęła pod nosem krótkie “dziękuję”, próbując powstrzymać serdeczny śmiech. Od razu pożałowała, że jednak nie wzięła przykładu z Timothy’ego i nie wczytywała się dokładnie w menu, bo oryginalne nazwy na pewno dostarczyłyby jej mnóstwo zabawy.
    Jedno trzeba im przyznaćktoś, kto wymyślał te nazwy, miał fantastyczne pomysły — skomentowała, patrząc na przyniesione ciasto.
    Słodki Raj Myśliwego okazał się być niczym innym jak tartą czekoladową z owocami leśnymi. Już po tym, jak Florence wewnętrznie pochwaliła samą siebie, że ma świetny strzał, nie spuszczając wzroku ze swojego towarzysza, napiła się herbaty, która smakowała cudownie. Wręcz idealnie na deszczowy wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^