Odkąd Mivien była zaślepiona desperackim kłamstwem, którego dopuścił się wobec niej Kirsyn, młody złodziej czuł się w jej towarzystwie wyjątkowo bezpiecznie. Wiedział, że mając wzgląd na swoją głupią wiarę, wiedźma nie dopuści się zamachu na życie jedynego człowieka, który mógł wiedzieć coś o zaginięciu świętej relikwii. Kłamstwo to dawało dość duży komfort i choć Indelan nie wiedział w tej sprawie nic – i również nic go to wszystko nie obchodziło – był chroniony prawem głupawej umowy, na którą zgodził się w obliczu własnej śmierci.
To wszystko sprawiło, że Kirsyn spał dłużej, niż w gruncie rzeczy planował, ale skłamałby mówiąc, że interesowała go w tamtym momencie jakakolwiek etykieta, czy dobre maniery. Nie był wcale typem dżentelmena, a wczorajsza wędrówka do Atley była wystarczającym powodem, dla którego Indelan mógł gnić bezkarnie przy ciepłym ogniu i nie przejmować się nawet przez chwilę, że spał dużo dłużej niż gospodyni tego przybytku.
A kiedy w końcu się obudził i obwieścił swoją obecność głośnym jęknięciem, mieszkanie, w którym obecnie się znajdował wydawało się trochę zbyt ciche i trochę zbyt puste. Podniósł się ze stosu ciepłych futer i rozejrzał po salonie, widząc, że wszystko zostało pozostawione w idealnym porządku.
— Hej, Miv? Gdzie jesteś?
Odpowiedziała mu jedynie cisza i Indelan nie tracił nawet sekundy, pędem rzucając się w stronę drzwi frontowych. W tamtej chwili czuł, jak jego ciało wypełnia adrenalina, a serce napełnia się uskrzydlającą nadzieją o ucieczce. Szarpnął klamkę kilkukrotnie, a kiedy drzwi nie puściły, spojrzał na zamek spowity grubą warstwą lodu i zaklął głośno.
— Kurwa mać.
Temperament ukoił widok ładnie zastawionego stołu i przez chwilę Kirsyn poczuł sie nawet trochę głupio, że chciał wystawić Mivien do wiatru. Uczucie to jednak zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, a na jego miejscu pojawiło się przenikliwe poczucie pustego brzucha. Młodzieniec więc zjadł obfitą porcję śniadania i snuł się po mieszkaniu bez celu, chowając do swojej torby tylko jedną, drewnianą figurkę, która już wczoraj wpadła mu w oko.
Temperament ukoił widok ładnie zastawionego stołu i przez chwilę Kirsyn poczuł sie nawet trochę głupio, że chciał wystawić Mivien do wiatru. Uczucie to jednak zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, a na jego miejscu pojawiło się przenikliwe poczucie pustego brzucha. Młodzieniec więc zjadł obfitą porcję śniadania i snuł się po mieszkaniu bez celu, chowając do swojej torby tylko jedną, drewnianą figurkę, która już wczoraj wpadła mu w oko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz