Jernest Blaine

     Skinął głową na krótkie pytanie bibliotekarki, ostatni raz zerkając na książkę, która jeszcze chwilę temu znajdowała się w jego dłoniach, a potem burknął coś wdzięcznie w zamian za oferowaną pomoc. Poprawił kaszkiet przy boku i skupił się na twarzy dziewczyny, kiedy zadała mu pytanie na ułamek sekundy powodujące absolutną pustkę w głowie mężczyzny. Ulubione książki? Dorothy od zawsze czytywała mnóstwo książek i o każdej, naprawdę każdej, zawsze ze szczegółami opowiadała rodzicom i rodzeństwu, bardzo często wieczorami, gdy Jernest chciał choć drobny ułamek dnia przeznaczyć na odpoczynek w samotności. Przez te dwadzieścia lat było to niezwykłą rzadkością, a od kilkunastu wysłuchiwał cierpliwie wszystkich wyczytanych przez nią historii, ale w tej chwili paskudnie trudno było mu przypomnieć sobie opinię jego córki na temat tych setek książek. Nabrał powoli powietrza do płuc, po czym równie niespiesznie się go pozbył, zerkając na dłonie sięgające po pozycje z regału, jednocześnie starając się nie przyglądać im za bardzo. W końcu on sam nie lubił, gdy ktoś gapił mu się na ręce przy pracy, a szczególnie, gdy byli to obcy.
     – Mitologię – powiedział w końcu po chwili mocnego zastanowienia, gdy iskierka przebłysku pojawiła się w brązowych oczach mężczyzny. – Zagraniczną też – skinął przy tych słowach głową, chyba bardziej chcąc upewnić samego siebie, że dobrze przypomniał sobie gusta córki. – Lubi te wszystkie bóstwa i niestworzoną zwierzynę – rzucił bez potrzeby dodania, że jedną czy dwie z tych „niestworzonych zwierzyn” miał okazję widzieć na własne oczy, jeszcze gdy te nie szwankowały w lekkim stopniu.
     Znów podniósł wzrok na jej twarz, kiedy usłyszał to niepewnie zadane pytanie, na które po sekundzie bezczynności pokręcił lekko głową. Na kolejne słowa młodej dziewczyny natomiast lekko się wewnętrznie zakłopotał, ale postanowił nie tłumaczyć, że chodziło mu o założenie karty, czy raczej konta, po wyborze książki, co było raczej słabym tłumaczeniem, a na swój sposób też niezbyt potrzebnym. Doszedł też do wniosku, że za bardzo przyzwyczaił się do tego, że jego rodzina już z samych mruknięć wydobywających się spod nosa mężczyzny zawsze wie, o co mu chodzi.
     Skinął głową i ruszył za bibliotekarką w stronę biurka, rozglądając się jeszcze nieco po regałach, a raczej ich rozmieszczeniu z nadzieją, że nie będzie się wśród nich gubił. Zatrzymał się jednak, kiedy usłyszał głuchy skutkot, który znajdował się niezwykle blisko. Jernest zerknął pod nogi i tylko jakiś drobny wyraz w oczach zdradził, że kończyna tak nagle odpadająca z ciała młodej kobiety trochę go zaskoczyła, podobnie jak to, jak bardzo sama dziewczyna się tym nie przejęła. Zacisnął nieco wargi i na krótką sekundę podniósł wzrok z powrotem na jej twarz, po drodze zerkając na odłamane w połowie ramię. Nie widząc grymasu na bladej twarzy doszedł do wniosku, że bibliotekarki albo to nie boli, albo tak bardzo się przyzwyczaiła do podobnych zdarzeń, że już nie zwraca uwagi na taki dyskomfort. Tak czy inaczej, pan Blaine musiał przyznać, że widział w życiu różne odbiegające od normy sytuacje, ale takiej jeszcze nie.
     – W porządku? – mruknął cicho, biorąc do rąk regulamin i patrząc na nią jeszcze chwilę, zanim spuścił wzrok na biblioteczny kodeks.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^